
Al-Arabi Al-Jadeed
Od zamachu na redakcję Charlie Hebdo słyszę to nieprzerwanie. Zamach na wolność słowa. Cały czas próbuję poukładać to sobie w głowie. Próbuję ułożyć to tak, żeby zgadzało się z tą tezą. Przyglądam się z każdej strony. Dumam. W końcu dochodzę do wniosku, że nie dam rady swojego poglądu na to, co się stało, upchnąć w foremce o kształcie zamachu na wolność słowa.
Pewnie to kwestia osobniczych cech, definicji, które ma się w głowie, subiektywnych przeinaczeń, meandrów podświadomości. Tak czy owak nie przyjmuję, że był to zamach na wolność słowa.
Co to było w takim razie?
Mord. Zbrodnia. Zabójstwo. Masakra. Zginęli ludzie. To nie był zamach na ideologię wolności. Strzelano do ludzi, nie do idei. Dlaczego? Bo na wojnie się strzela.
W geście solidarności i współczucia na ulice wyszli ludzie z długopisami w dłoniach. Miał to być symbol – słowo pisane jako broń. Redaktorzy Charlie Hebdo walczyli słowem. Islamiści zwyczajowo robią to maczetami, ładunkami wybuchowymi i bronią palną. Z tą redakcją walczyli już wcześniej. Próbowali w sądzie, nie wyszło. Załoga Charlie Hebdo nabrała śmiałości, coraz częściej i ostrzej ośmieszała muzułmanów i ich świętości. A ponieważ zmienił się klimat, islam się zradykalizował i poszedł na wojnę, jego wyznawcy również zmienili narzędzia walki. Pogróżki, podłożenie ładunku wybuchowego, pożar w siedzibie redakcji… Jeden z rysowników w związku z pogróżkami otrzymał policyjną ochronę (przydzielony mu policjant również został zabity w zamachu). Charlie wojował rysunkami, islamiści pociskami.
Redakcja Charlie Hebdo deklaruje, że zamierza walczyć dalej. Nie wiem, czy ktoś zapytał o to pobratymców zamachowców, ale idę o zakład, że odpowiedzieliby tak samo.
To nie był zamach na wolność słowa, bo nie o wolność słowa. Tu chodzi o dominację.
Po co dorabiać ideologię do czegoś, co było zwykłą, plugawą zbrodnią, zbiorowym morderstwem? Był to mord jeden z wielu. Kolejne osoby zginęły z rąk islamistów. A oni zyskali to, co chcieli – zainteresowanie mediów, rozgłos i kolejnych struchlałych ze strachu obserwatorów.