Przepis na pożywne, pyszne i zdrowe śniadanie. Szczególnie polecam tym, którzy stronią od pszenicy.
Zorganizuj sobie owoce. Jakieś. Najlepiej kradzione, bo te ponoć nie tuczą. W zasadzie mogę potwierdzić. Jak byłam gówniarą, z ekipą chodziliśmy na złodziejkę do sąsiadki. Miała najpyszniejsze papierówki na świecie. A ja nie narzekałam wtedy na figurę. Potem sąsiadka wszystko zepsuła, bo nas przyłapała i zasugerowała, żebyśmy przynieśli sobie jakąś torbę na te jabłka, to się więcej zmieści niż w kieszeniach. I najlepiej, gdybyśmy weszli furtką, bo łażąc przez płot możemy sobie nogi połamać. Lipa. W każdym razie przygotowując śniadanie, postawiłam na jabłka i śliwki. Ale możesz dorzucić banana, kiwi, mandarynki, czy jagody, truskawki, maliny w letnim sezonie. Owoce dziabiemy.
Teraz dorzucamy to, co najpyszniejsze, chrupiące i włażące w zęby. Chrupki orkiszowe z sezamem. Amarantus ekspandowany. Chrupiąca gryka z melasą i migdałami. Można się zakochać! Leciutkie, pyszne, zdrowe, sycące, energetyczne. W proporcjach, oczywiście, dowolnych.
Gorzej, jeśli ktoś ma zjechane kubki smakowe i uznaje tylko to, co słodkie. Ja zaparzyłam trochę cukru, ale tylko po to żeby zaszpanować, że mam stewię. Nie będę słodzić mojego śniadanka. Posłodzę sobie herbatkę. Ale jeśli już musisz słodzić, to najlepiej liściastą stewią. Bo zdrowo.
Do tej wspaniałej mieszanki dodaj jogurt naturalny i rozpocznij gimnastykę nadgarstków. Żeby wymieszać to i nie rozwalić ziaren po całej kuchni, trzeba być bardziej rozgarniętym niż ja.
Wybełtawszy, można zasiąść do kompa i pochłaniać, czytając poranną prasówkę. Smacznego!