Otóż nie wiem, co mają wspólnego. Może jakiegoś wujka?
Pamiętacie film “Tenacious D: Kostka przeznaczenia” z Jakckiem Blackiem i Kylem Gassem? JB wyzwał Diabła na pojedynek rockowy. W razie przegranej KG miał zostać dziwką Szatana i dawać mu w piekle. JB i KG uwierzyli, że ich muzyka się obroni, mimo że stracili szatańską kostkę, która miała dać im zajebisty talent i moc oddziaływania na ludzi.
W książce “Bloger” Tomek Tomczyk czyli Kominek czyli (ponoć) król blogerów wysyła podobne przesłanie. Nie dowiedziałam się z niej, co jest taką legendarną kostką przeznaczenia dającą +100 do sukcesu, co jest totalnie i absolutnie niezbędne, by go osiągnąć, by zostać najznamienitszą blogerką w naszej galaktyce. Nie dowiedziałam się tego i bardzo się z tego powodu cieszę. Znając moje szczęście, byłoby to coś, czego nie mam.
[Recenzja z 2012 roku, odzyskana ze starego bloga.]
Powinieneś mieć dobrą domenę, żeby odnieść sukces. Nie masz? Trudno. Dasz radę. Twój blog powinien mieć super wygląd. Nie ma? Trudno. Jakoś to będzie. Powinieneś pisać codziennie. Nie możesz? Trudno. Pisz nieco rzadziej. Nie pomyślcie sobie, że w książce nie ma żadnych konkretów, tylko głaskanie po główce. Skądże. Jednak blogowanie to sztuka i trudno podać stuprocentową receptę, wzór, jak na obliczenie pola kwadratu. I przeróżni ludzie mają szansę na sukces, przeróżni mają szansę na totalną klapę. Poza tym nie jest to poradnik dla debili. Nie przeczytasz w niej: zrób tak i tak, a wtedy i wtedy stanie się to i to. Sorry.
”Bloger” jest niewątpliwie świetnym poradnikiem dla blogerów. Wiele z tej książki wyciągnęłam, wiele przemyślałam, wiele staram się wcielać w życie, wiele wcielę w przyszłości. By nie być gołosłownym, Tomek poprosił innych blogerów o rady dla czytelników. To bardzo przyjemny bonus. Sporo uwagi poświęca reklamie na blogu. Bezcenna wiedza praktyczna. Zdecydowanie lepiej ją zdobyć z poradnika, niż wbić się na jakąś minę przy pierwszej okazji.
Kominek przyzwyczaił mnie do nieco innego stosunku do odbiorcy. Czytelniczki bloga to pasztety i idiotki, czytelnicy to nieudacznicy i fajtłapy. W książce tego nie ma. Momentami można nawet dostrzec delikatne łaszenie się do czytelnika. Tomku, czyżby to kolejny krok do ocieplenia Twojego wizerunku? Przyznaje się do błędów, wykazuje pokorę. Gdzie ta charakterystyczna arogancja? Zyskuje przy bliższym poznaniu (na to wygląda).
Ponieważ taaaka jestem zbuntowana, mimo rad autora, epilog zostawiłam sobie na koniec. Czytając go, poczułam rosnącą sympatię do Tomka. Choć trudno w to uwierzyć, nasze historie mają wiele punktów stycznych. Tylko punkt, w którym on się teraz znajduje, jest zupełnie inny, niż mój. Chcę wierzyć, że to kwestia wiary w siebie, którą Tomek miał, a której ja nie miałam nigdy. No bo raczej nie tego, że on jako dziecko czytał “Sztukę kochania” Wisłockiej a ja “Erotyzm i techniki seksualne wschodu” Lwa-Starowicza. Na koniec “Blogera” spłakałam się okrutnie. Pewnie dlatego, że mam PMS. Czytałam, kiwałam głową, jednoczyłam się w tej goryczy początków, szkolnych perypetii, pisania ton tekstów do szuflady, krytyki i skubania skrzydeł pióro po piórze.
Przesłanie płynące z książki?
Każdy ma takie szczęście, na jakie zapracował.
Trzeba się zatem wziąć do roboty. Dostałam niedawno prezent od brata i jego żony. Będzie idealny do rozdawania autografów i podpisywania książek. Kominek tego nie lubi, a ja… z rozkoszą. Czy styl życia blogera to moje przeznaczenie? Oby, inaczej nici z autografów.
Pingback: Elżbieta Haque – autorBloger oskarżony, uznany winnym i skazany |()