Poddaję się. Rzut okiem na wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego

walka polityczna
Dokonuję niniejszym politycznej kapitulacji. Jestem psychicznie zmęczona szarpaniną, która przez ostatnie lata przetaczała się przez moją głowę. Serwowałam sobie zbyt intensywne bodźce, bo przecież trzeba być zaangażowanym. Wymaga tego obywatelska postawa.

W tym miejscu poszłam robić wykres, więc do tego zmęczenia, co o nim napisałam piętro wyżej, dochodzi jeszcze takie doraźne zmęczenie walką z excelem (by go szlag trafił) i cyferkami. Mam wrażenie, że mózg mi zaraz wybuchnie.

Póki się to jeszcze nie stało, spróbuję narysować słowami, o co mi chodzi.

Tak sobie usiadłam i sobie pomyślałam, że mamy demokrację. Demokracja działa tak, że mamy sobie w kraju różnych obywateli, od sasa do lasa i robimy sobie konkurs popularności – jedni startują, inni głosują. No i sobie głosujemy, głosujemy, potem szanowni państwo liczą to wszystko i mamy wynik. W wyniku konkursu wyłaniana jest pewna grupa ludzi, którzy czują się mega ważni przez określony czas i robią, co im się podoba. Może nie chodzą nago, nie srają na ulicy i oficjalnie nie mordują ludzi, ale generalnie to nie za wiele mają ograniczeń.

Za cholerę mi się to nie podoba, ale co poradzić. No bo co ja niby mogę w związku z tym zrobić? Zupełnie nic.

W 2015 roku na stanowisko prezydenta został wybrany pewien pan, który nijak mi nie pasuje, ale został wybrany. Potem została wybrana ta wataha do sejmu i senatu. I nic nie poradzę na to, że w większości są to ludzie zupełnie nie z mojej bajki. Ale wygrali konkurs, nie? Jest taka opcja, że dojrzałam do tego, żeby się z tym pogodzić. Nie wiem, jak długo potrwa ten stan, ale tak jak napisałam w pierwszym akapicie – jestem zmęczona.

Fakt, że przyjmuję do wiadomości (rychło w czas), że króluje PiS i nic mi do tego, z jednej strony jest znaczący, z drugiej zupełnie nie. Fakt ten jest nieistotny, ponieważ nigdy nie będę w stanie patrzeć spokojnie na pewne zachowania, które w mojej ocenie krzywdzą innych ludzi czy mnie. Przeciwko zachowaniom zawsze będę się buntować – nie byłabym sobą, gdybym przestała. A z drugiej strony fakt ten jest istotny z tego względu, że po prostu minęła mi złość na wyborców PiS. Mają prawo wybierać sobie kogo chcą. Odkrywcze, co? Zupełnie nie powinnam mieć do nich pretensji, bo takie są zasady tego ustroju, prawda? No więc po co mi to? Wybrali, niech mają. Ci wybrani mają prawo błyszczeć, ci wybierający mają prawo im klaskać. Ekstra. To że coś tam rujnują, rozwalają, niszczą w mojej opinii, to zupełnie nieistotne, gdyż jest to tylko moja opinia. Część obywateli tego kraju ma totalnie inną opinię na ten temat. Moja nie jest ważniejsza.

Tutaj wjeżdża jeszcze jeden czynnik. Ten czynnik, zobrazowany wykresem i tabelką poniżej (wyniki wyborów do europarlamentu), z jednej strony cieszy, z drugiej smuci. Khem… Mimo że jestem humanistką, to sobie lubię tak na cyferki popatrzeć. Czasem dodają otuchy, czasem pozwalają pogodzić się z rzeczywistością. Otóż, z której strony nie spojrzę, to jestem w mniejszości. Automatycznie oznacza to mniejszą odpowiedzialność, albo wręcz żadną. Co ja się przejmuję losami kraju, skoro nie głosowałam na tych, co wygrali? Przecież jak by co, to nie moja wina. Co ja się przejmuję w ogóle, skoro większość uprawnionych do głosowania nie przejmuje się wcale? Ja nie jestem jakimś Jezusem, żeby brać na barki cudze krzyże. W dupie mam. Wystarczy, że muszę kombinować, jak nie zginąć. A co smuci? Smuci to, że ludzie wybrani przez 20% głosujących nazywani są zwycięzcami wybranymi większością głosów. Smuci, że wybrani przez relatywnie niewielką liczbę obywateli, będą nas reprezentować. Smuci, że tam w Europie wzmocnią obóz ludzi, którzy są zupełnie nie z mojej bajki.

Te wybory to był duży sondaż przed tymi ważnymi, naszymi, jesiennymi. Wypada już od razu pogratulować rządzącym drugiej kadencji, bo tu może być grubo. I powodzenia w realizacji marzeń i planów. Buziaki. Poza tym, to i tak nie ma najmniejszego znaczenia. Tam, wśród brylujących na salonach nie ma nikogo, kto byłby w stanie zrobić nam tu krainę mlekiem i miodem płynącą, więc… who cares…

wyniki wyborów

wyniki wyborów

 

 

 

 

 

 

 

 

Obraz nagłówka Sasin Tipchai z Pixabay