To stało się nagle. Klikałam po kanałach, żeby mi coś plumkało, podczas gdy ja będę pisać. No i kliknęłam mój ulubiony TVN, a tam już prawie, już tuż tuż… zza zakrętu wyłaniał się Bubuś Wojewódzki. A u Bubusia ona. Powiem Wam w tajemnicy, że nie bardzo miałam pojęcie, kim ona jest. W pierwszej chwili skojarzyłam, że szafiarka. Ale powiedziano, że piosenkarka, więc troszkę zgłupiałam. A tu proszę, szafiarko-piosenkarka. No i jest Bubuś, jest zabawa. Nie mogło być nudno.
Po chwili okazało się, że znam jej singiel. Tyle że dałabym sobie coś uciąć, że to zagraniczna produkcja. A tu proszzz. Ale to wciąż nie miało znaczenia. Z każdym jej słowem jednak rozpływałam się coraz bardziej. Słodka niczym stewia, śliczna jak obrazek. Rozpływał się Kuba Wojewódzki, a razem z nim ja. Natychmiast skojarzyła mi się z “Lolitą”. Nie że podobna. Mogłabym wymienić kilka innych dziewcząt, do których jest podobna. Ale skojarzenie przyszło pomimo braku podobieństwa.
Czaruje, kokietuje, roztacza urok, obrzuca powłóczystymi spojrzeniami, flirtuje. Mruczy. I tak uroczo składa usteczka czerwone. Głos ma dziewczęcy, cudny. Że dziewczęcy, nic dziwnego, wszak ma tak niewiele lat. A te jej noooogi. Ach! Smakowite, choć takie chudzieńkie. Pewnie też nieziemsko pachnie. Taka ciepła, delikatna, troszkę nonszalancka, bez zadęcia.
Błyskotliwa i rącza niczym łania. Nie dała się skosić. Zresztą Kuba nawet nie próbował. Zaczął piać sopranem. Wcale mu się nie dziwię. Nie miał szans z jej urokiem walczyć, nie miał szans wygrać. Poległ. Będzie miał teraz mokre sny. No i ja przy okazji też. Z każdą minutą programu brwi mi podjeżdżały wyżej, gdyby nie włosy, to zatrzymałyby się na karku (lub dupie). No kurcze, wzięła mnie – u Kuby na kanapie. Przepadłam. Zakochałam się. Moja dziewczyna, Margaret. Ślicznie brzmi. Nie tylko, gdy śpiewa.
I jest zniewalająca.
Zdjęcia pochodzą z bloga Margaret. Może zechce dać mi klapsa za pożyczenie ich. Będę miała okazję ją poznać ;)