Jestem przerażona, tym co się stało, tym co się dzieje. I jestem przerażona tym, że nie za bardzo mnie to zaskakuje. To wcale nie jest dobre uczucie, to wcale nie jest dobre, że mnie to nie dziwi, że to wchodzi w normę, że potoczyła się kula śnieżna, która pozwala przewidzieć kolejne wydarzenia. Przemoc. Nienawiść. Ludzie o ohydnych wnętrzach i ustach pełnych wulgaryzmów i obelg w stosunku do obcych, niewinnych osób.
Mam w Białymstoku swoich ulubionych ludzi, ludzi, których kocham, którzy są super. I oni mają tam swoich, znają super ludzi, dzieją się tam fajne rzeczy, więc to nie jest w ogóle tak, że ten Białystok cały TAKI jest, no bo nie jest. Ale to, co zobaczyłam i przeczytałam w relacjach znajomych i zupełnie obcych osób, ścina krew w żyłach… Chyba najczarniejszy Marsz Równości na mapie Polski.
Gdy to się działo, byłam sobie na szybkim, weekendowym wypadzie nad morzem. Było mi sielsko i miło. Słońce, mewy, fale. Wiedziałam, z kilku wyrywkowych relacji, że coś złego działo się w Białymstoku na paradzie, ale nie wiedziałam, co. Już nadrobiłam…
Czytałam relacje z bocznych uliczek, z centrum wydarzeń, oglądałam filmiki, przejrzałam materiały również z prawej strony. Trzeba przyznać, że pierwszy raz w przypadku takiego wydarzenia wszystkie strony opowiadają tak samo. Tylko jedna strona relacjonuje to, co się działo, z przerażeniem, smutkiem i bólem, druga z dumą.
Obejrzenie relacji z prawej strony i posłuchanie wypowiedzi osób blokujących białostocką paradę równości jest bardzo ciekawe z punktu widzenia socjologicznego. Ci ludzie naprawdę wierzą, że są na jakiejś wojnie z jakimś LGBT. Jakimś – bo mają mętne pojęcie, o co tak właściwie chodzi. Propaganda działa świetnie, a siane kłamstwa wchodzą do głów jak złoto. Oni wierzą, że muszą przed czymś chronić swoje dzieci. Że będziemy im zmieniać płeć, uczyć je seksu, demoralizować. Zupełnie nie biorą pod uwagę, że ich dzieci również mogą paść ofiarą tej ich wojny. Ale kogo to…? Coś jeszcze rzuca się w oczy – to ich obsesyjne myślenie o seksie. Ale o tym będzie osobny tekst, który już od jakiegoś czasu leży w szkicach.
Widziałam w tych relacjach od prawa do lewa bardzo wielu nieprzyjemnych osiłków, często zasłaniających twarze kominiarkami, ganiających ludzi po ulicach, bijących ludzi, słyszałam też, jak tych ludzi lżą i krzyczą różne niecenzuralne rzeczy (nie chciałabym, żeby dzieci tego słuchały). Widziałam latające jajka, ponoć nawet zepsute. Latały też kamienie, butelki, kostka brukowa. Widziałam ludzi klęczących i modlących się przed katedrą, a kilka metrów dalej wybuchały petardy. Petardy wybuchały gdzie popadnie, rzucane ludziom pod nogi, w ludzi, ogłuszając ich i raniąc. Widziałam też tato-osiłka, który szedł w pierwszej linii na starcie z policją, pchając przed sobą wózek z może półtorarocznym dzieciakiem. Tutaj zdania stron są podzielone. Lewica uważa pana za lekkomyślnego, prawica mówi “patrzcie, wow, nawet dziecko broni chrześcijańskich wartości i tradycyjnej rodziny”. Nie chcę relacjonować wydarzeń. Możecie sobie pójść na jutuba, wpisać w wyszukiwarkę paradę w Białymstoku i będziecie mieć materiałów aż po kokardę.
Oprócz tych łysych kolesi, którym nadmiar testosteronu wyprostował fałdy na mózgu i którzy po prostu mają potrzebę i ochotę kogoś bić i jest im wszystko jedno kogo, byli tam też ludzie niemający pojęcia, co się naprawdę dzieje. Stali z boku, pokazywali kciuki w dół albo fucki, patrzyli z pogardą, pluli, kręcili głowami z dezaprobatą, coś krzyczeli. I jednym, i drugim ktoś wmówił, że jest jakaś wojna, że jest jakaś ideologia LGBT, która jest dla nich zagrożeniem, że działaczy tej ideologii opłaca Soros i że należy się jej bać. I są zupełnie ślepi i głusi. Mimo że byli tam, patrzyli i słuchali. Jednak nie widzieli, że w tym kolorowym marszu szli zwykli ludzie, młodsi, starsi, w wieku średnim. Nie widzieli, że to nie żadne środowisko, tylko ludzie. Ich sąsiedzi. Tak, było sporo przyjezdnych, którzy przybyli do Białegostoku wesprzeć miejscowych znajomych. Widziałam na filmach i zdjęciach swoich znajomych z Warszawy, także ludzi mediów. Ale jednak większość to białostoczanie, których można na co dzień spotkać na tamtejszych ulicach, w tamtejszych szkołach, sklepach, firmach. Dziś obrzucają ich jajami i na nich plują, a jutro będą od nich kupować chleb. Bo tak to życie wygląda. Nie jesteśmy oznakowani, póki co, więc nawet nie wiesz, kiedy to LGBT wchodzi do Twojego domu, np. naprawić twoją pralkę czy wnieść paczkę, nie wiesz, czy LGBT nie obcina ci włosów w salonie fryzjerskim, czy nie zawozi cię taksówką “do dużego pokoju”.
Gdy poszpera się na prawicowych forach, można dowiedzieć się, że biskupi potępiający akty agresji wobec osób o innych poglądach, to sprzedawczyki i tchórze, że episkopat nie ma już nic wspólnego z kościołem, że kler zapomniał, iż bóg zorganizował potop, by pozbyć się ludzkości opanowanej ówczesną wersją LGBTQ. Zwolennicy agresji znaleźli sobie nawet adekwatny cytat w Biblii, który świadczyć ma o tym, że Jezus popiera siłowe rozwiązania. Ponieważ sam przemocą wygnał kupców ze świątyni, oznacza to, że w uzasadnionych sytuacjach zasadne są zachowania agresywne. Tak czy siak, na co komu ten kościół? Kościół powinien być podporządkowany państwu, bo RZĄD jest prawy i sprawiedliwy. Przy tych komentarzach już trochę parskałam, ale fakt jest faktem… Oni się tam ostro radykalizują i łagodzące postawy biskupów mają już zasadniczo gdzieś. A także Franciszka, lewaka chcącego zniszczyć Wielki Kościół.
Oni już wiedzą, że mają rację, wiedzą, że ludzi należy segregować, oddzielać jednych od drugich, bo my stanowimy zagrożenie i chcemy… uwaga… zlikwidować Polskę. To są bardzo niebezpieczne poglądy i postawy. Włosy stają dęba, a krew ścina się w żyłach, gdy czyta się i słyszy ich wypowiedzi wyrażające przekonanie, że jesteśmy niebezpieczni, że jesteśmy zagrożeniem i trzeba nas zwalczać wszelkimi metodami. Wszelkimi…
To bardzo niebezpieczne, że nie widzą w nas ludzi. Wmówiono im, że jesteśmy ideologią. Odczłowieczono nas, by łatwiej było na nas szczuć, by łatwiej wyzwalać nienawiść pod naszym adresem. Można nam odmówić praw, bo przecież nie jesteśmy ludźmi tylko wrogą ideologią, a wojna trwa. Można spierać się, czy nawiązania do nazizmu to przesada. Jednak każdy socjolog wskaże punkty styczne tego, co dzieje się dziś z działaniami tamtego niemieckiego przywódcy ludu i wymieni socjotechniki, które stosowane są dziś i które stosowano wtedy, by łatwiej podpalać lont agresji względem ideologicznego wroga.
Boję się.