Bałagan buduje, bunt rozwija

ślepi

     Mogłabym zostawić ten tytuł bez wyjaśnienia i kazać Wam zastanawiać się nad tym. Ale nie będę taka.

     Jakże to tak? Porządek jest stanem idealnym, pożądanym, tym, do którego wszyscy dążą. Wszystko się szufladkuje, szereguje, układa równiutko, zgodne z klasyfikacją, według koloru, wzrostu, kształtu, funkcji. Bałagan trzeba zwalczać, to, co jest inne odrzucić, bunt potępiać i… też zwalczać. Włosy, co się czochrają, trzeba okiełznać odżywką, sweterek, co się mechaci, trzeba potraktować golarką, buntujące się dzieci – wychować, by były grzeczne i słuchały dorosłych.

     Tymczasem to bałagan jest twórczy i gwarantuje coś więcej niż zachowanie status quo, a bunt zapewnia otwarty umysł i krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. Tyle mojej teorii.

     W szkole uczniowie podzieleni są na klasy, w których przebywają wyłącznie z rówieśnikami. Uczy się ich regułek na pamięć, zaś samodzielne myślenie i myślenie nieszablonowe są efektem ubocznym, który należy redukować do minimum. Wszelki bunt jest oceniany negatywnie, piętnowany, honorowany uwagą w dzienniczku i wezwaniem rodziców. Trzeba pasować do szablonu, mieścić się w schemacie, odpowiadać według klucza, interpretować według podręcznika.

     Szkoła, która nie wie, co to indywidualne podejście do ucznia, w której nie ma na to czasu i miejsca, to szkoła, która równa w dół. To instytucja, która gwarantuje produkcję poprawnych obywateli, którym łatwo wcisnąć każdy kit, bo już na etapie podstawówki zabija się w dzieciach nawyk twórczego i krytycznego myślenia oraz indywidualność. Ćwiczeniówki z lukami do wpisywania słów lub wręcz wklejania przygotowanych odpowiedzi nie pozostawiają miejsca na inwencję własną. Testy dają jedną prawidłową odpowiedź i pozostałe nieprawidłowe. Ta technika sprawdzi się potem świetnie przy urnach wyborczych.

     Uczniowie nie powinni zadawać niewygodnych pytań. Nie powinni też mieć za wiele czasu na obserwowanie świata wokół. Świetnie się składa, bo jeśli nie są w szkole, to wiszą nad książkami, wypełniając luki w ćwiczeniach. Jak dorosną, będą tak ociężali umysłowo, że będą podejmować jedynie słuszne wybory polityczne, będą masą łatwą do rządzenia, ze wzruszeniem ramion przyjmującą godzące w społeczeństwo decyzje.

     Rolą rodziców jest pilnowanie, by dzieci były grzeczne, miały dobre oceny ze sprawowania i nie wybiegały myśleniem poza klucz. Trzeba dopilnować, by się nie buntowały. Rodzice zresztą są tak zmęczeni i zajęci, że sami tłumią w dzieciach naturalną, atawistyczną potrzebę sprzeciwiania się i szukania własnej ścieżki. Rodzice pokazują swoją postawą, że obojętność jest OK. Przecież system ma rację, a jak jej nie ma, to i tak nic nie da się z tym zrobić, bo tak już jest. Do wyborów nie, bo i tak nic się nie zmieni. Jakaś społeczna akcja…? Nie no, po co? Są większe problemy. Tak się zachowujemy, tak wychowujemy dzieci.

     Najbardziej budujący jest kontakt ze wszystkim, co inne. Ludzie w różnym wieku, różnej płci, o różnych upodobaniach, poglądach, doświadczeniach, korzeniach są w stanie tworzyć niesamowite rzeczy. Uzupełniają się wzajemnie. Tacy sami obok takich samych, na takich samych, pod takimi samymi – to mur z cegieł, tudzież ściana, nic więcej. To bunt przeciwko temu co zaschnięte, zepsute, zatęchłe, niedziałające daje rozwój bez obaw, strachu, nawykowego oglądania się wstecz.

     Gdyby nie ta obojętność, która jak ołów rozlewa się po naszym narodowym krwiobiegu, widzielibyśmy, że nie jesteśmy skazani na równię pochyłą. Gdybyśmy uczyli się od dzieci, zamiast upychać je w schematy, szukalibyśmy nowych, lepszych, nieoczywistych rozwiązań, nie balibyśmy się ryzykować, nie tkwilibyśmy w sytuacji, która nie jest ani przyjemna, ani rozwojowa. Gdybyśmy nie zabili w sobie naturalnego buntu, nie pozwolilibyśmy rujnować Polski ludziom, którym nie zależy na jej rozwoju a traktują ją jak dojną krowę. Gdybyśmy zaczęli pytać “dlaczego?”, co uwielbiają robić dzieci, kiedy akurat nie mamy czasu im odpowiadać, przekonalibyśmy się, że na wiele odpowiedzi ci ludzie mają tylko jedną odpowiedź: “bo tak!” Od dzieci moglibyśmy uczyć się zaangażowania w sprawy małe i duże, ważne i mniej ważne, bez kalkulowania, jak bardzo nam się to opłaca i czy w ogóle.




Elżbieta Haque

  • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

    Po pierwsze, nie wszyscy nadają się do krytycznego myślenia, tak samo jak nie wszyscy zostaną prezydentami USA – gdyby tak było, społeczeństwo jako-takie nie miałoby szans na przetrwanie. Po drugie, inteligencja polega też na umiejętności dostosowania się i dobierania środków – kiedy trzeba, to się buntujesz, a, kiedy trzeba, ślizgasz się po granicach systemu, by go wykorzystać.

    • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

      To są oczywistości.

      • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

        A Twój tekst to…? :)

        • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

          … to mój tekst :)
          Chodzi mi o to, że gdyby chcieć każdy blogowy wpis uzupełnić o wszelkie “ale”, wyjątki od reguły, potwierdzenia tez, wątki podpierające i poboczne, pytania pomocnicze, to nie byłby blogowy wpis tylko rozprawa naukowa o objętości trylogii Millenium.
          Ja wiem, to o czym raczyłaś wspomnieć w komentarzu, tyle że tekst nie jest o przekroju społeczeństwa.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Więc czemu piszesz, sugerując, że wszystkie dzieci powinny nie być karane za bunt, tylko do niego zachęcane? Napisz, w takim razie, kogo konkretnie masz na myśli. Swoją drogą, gdyby tak zachęcać do buntu, to chyba nie byłby już bunt :D

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Piszę tak, bo liczę na inwencję twórczą i inteligencję odbiorcy :) Ale – jak sama zauważyłaś w pierwszym komentarzu – nie wszyscy zostaną prezydentami USA.
            Jestem pewna, że każdy myślący czytelnik dochodzi do wniosku, że wcale nie zachęcam do tego, by dzieci nagradzać za to, że w ramach buntu nie chcą posprzątać swojego pokoju.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            W ogóle nie o to mi chodzi. Po prostu sugerujesz, że “wszyscy”, dlatego łatwo wytknąć błąd logiczny. Jeżeli ktoś potrafi go zauważyć, wie najpewniej też o tym, o czym piszesz w swoim tekście.

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Pokaż, gdzie sugeruję.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Pokaż, gdzie piszesz o konkretnej grupie i gdzie wykazujesz jej cechy :) A jeśli chodzi o fragmenty Twojego tekstu, to proszę, cytaty dotyczą wszystkich szkół i wszystkich uczniów:

            “W szkole uczniowie podzieleni są na klasy, w których przebywają wyłącznie z rówieśnikami. Uczy się ich regułek na pamięć, zaś samodzielne myślenie i myślenie nieszablonowe są efektem ubocznym, który należy redukować do minimum.”

            “To instytucja, która gwarantuje produkcję poprawnych obywateli, którym łatwo wcisnąć każdy kit, bo już na etapie podstawówki zabija się w dzieciach nawyk twórczego i krytycznego myślenia oraz indywidualność”

            ” Rolą rodziców jest pilnowanie, by dzieci były grzeczne, miały dobre oceny ze sprawowania i nie wybiegały myśleniem poza klucz. Trzeba dopilnować, by się nie buntowały.”

            “Gdybyśmy uczyli się od dzieci, zamiast upychać je w schematy, szukalibyśmy nowych, lepszych, nieoczywistych rozwiązań, nie balibyśmy się ryzykować, nie tkwilibyśmy w sytuacji, która nie jest ani przyjemna, ani rozwojowa.”

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Aha. W pierwszym cytacie stwierdzony jest fakt. Czyż uczniowie nie są podzieleni na klasy? Wszyscy uczniowie?
            W drugim podobnie.
            Hmmm. W trzecim to też są stwierdzenia, wynik obserwacji rzeczywistości, a nie żadne sugestie, żeby kogoś jakoś wychowywać, za coś chwalić, za coś karać lub nie.
            W czwartym też nie widzę, bym napisała, jak sugerujesz, “że wszystkie dzieci powinny nie być karane za bunt, tylko do niego zachęcane”.
            Wybacz, albo nie czytasz ze zrozumieniem, albo po prostu masz ochotę poczepiać się.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            W swoim tekście wytykasz fakty, które Twoim zdaniem powinny wyglądać inaczej – sarkastycznie ujmujesz, że to niedobrze, że dzieci są piłowane, i że tylko krytyczne myślenie (przykład brany z dzieci) może nas uratować. Piszesz o faktach zbiorczo, nie mówisz np “szkoły prywatne” albo “dzieci z IQ 99″ ( co i tak byłoby ogromnym uogólnieniem), tylko “wszyscy”. Nadal nie widzę charakterystyki grupy, jaka, podług Ciebie, powinna dostąpić zaszczytu krytycznego myślenia bez bycia piłowanym. Czyli wszyscy.

            Nie wiedziałam, że tu nie wolno dyskutować, przepraszam :)

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            “Nadal nie widzę charakterystyki grupy, jaka, podług Ciebie, powinna dostąpić zaszczytu krytycznego myślenia bez bycia piłowanym.”

            I nie zobaczysz. Jeśli masz ochotę, to dyktuj, komu wolno myśleć, a komu nie. Nie rozumiem, dlaczego życzysz sobie, bym segregowała ludzi.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Przecież sami się segregują. Osoba inteligentna będzie bardziej ciekawa świata nawet w niesprzyjających okolicznościach, wobec czego krytyczne myślenie wyszkoli.

            Chcesz powiedzieć, że należy założyć powszechną równość – zarówno możliwości, jak i umysłów – i pisać o “wszystkich”, bo inaczej nie wypada?

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Chcę powiedzieć, że nie widzę powodu, dla którego miałabym w swoim tekście wyszczególniać, kto ma prawo myśleć krytycznie a kto nie.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Nie zrozum mnie źle, ja jestem zwolenniczką niezależnego myślenia, brania wszystkiego pod lupę, i zachęcania do tego innych. Tylko, że w swoim tekście sugerujesz, że bunt jest dla każdego, a sam bunt utożsamiasz z krytycznym myśleniem. Z tego wyłazi wniosek, że bunt produkuje niezależnie myślących ludzi; a więc więcej buntowników = świat z mądrzejszymi ludźmi.

            Chodzi mi też o to, żeby nie stosować wielkich kwantyfikatorów, bo to nic nie wnosi.

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Ja się zasadniczo z Tobą zgadzam, ale…
            Nie utożsamiam buntu z krytycznym myśleniem. Dostrzegam jednak związek między buntowniczą postawą a kompetencją krytycznego myślenia. Ktoś, komu wbija się do głowy, że “Norwid wielkim poetą był” oraz że nie ma prawa odwołać się od tego wyroku (to taki banalny przykład procesu zabijania skłonności do buntowania się przeciw…), nie będzie miał ochoty przyglądać się zjawiskom, nie będzie miał potrzeby zastanawiania się, czy coś ma sens, czy ktoś ma rację… i nie będzie miał umiejętności wyciągania własnych wniosków i korzystania z nich. Myślę, że się ze mną zgodzisz.
            Bunt, sprzeciw potrzebne są, by myśleć samodzielnie. Nie przez przypadek młody człowiek w okresie dojrzewania przechodzi naturalny czas buntu, kiedy wpieprza wszystkie autorytety do kosza, mówi ‘nie’ wartościom, które wpajali mu rodzice i szuka własnego systemu. Albo wróci do wartości zakorzenionych w rodzinie, albo je zmodyfikuje, albo zwróci się ku innym. Gdyby nie ta społeczna zdolność, bylibyśmy kalkami osób, które nas wychowywały.
            A co do kwantyfikatorów – co dotyczy zarówno tego, co napisałam wyżej w tym komentarzu, jak i tego, co napisałam w tekście – objaśniałam już w innym komentarzu, że gdybym chciała wyszczególniać wszystko i wspominać o wyjątkach, różnych opcjach, musiałabym napisać kilkutomową rozprawę. Uogólnienia służą temu, by nie musieć tego robić.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Myślę, że osoba obdarzona szczątkową choć inteligencją, nawet intensywnie indagowana, zacznie myśleć krytycznie. I niewiele to musi mieć wspólnego z buntem – ta osoba wie, co jest, jak i dlaczego, ale nie zamierza z tym walczyć tylko wykorzystać sytuację albo wybrać inną drogę, niż jest jej narzucana.
            Myślę, że aby być kalkami osób, które nas wychowały, musielibyśmy pochodzić tylko i wyłącznie z dzieworództwa. To prawda, że dzieci często powtarzają poglądy rodziców – czy będą to robić jako osoby dorosłe? To zależy od nich. Od tego jak bardzo otwarte są na inne poglądy, na otoczenie.
            Uogólnienia przede wszystkim wprowadzają ogromne przekłamania. I ja książki Ci pisać nie każę – proponuję tylko opisać jedną, konkretną sprawę. Skupić się na konkrecie.

          • http://chicamala.pl/ Chica Mala

            Co prawda nie w temacie będzie, ale zgadzam się z tym “ale” – to ma być tekst, a nie książka, nie da się wszystkiego do niej wepchnąć :-) Jednak ludzie z jakiegoś powodu zawsze próbują wytykać “błędy”, bo piszesz powierzchownie, generalizujesz, nie piszesz wszystkiego, nie mówisz o wyjątkach…
            Tyle lat blogi istnieją, a ludzie wciąż się nie nauczyli, jak z tego korzystać :-)

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Jak się nie pisze konkretnie (a nie rozwlekle i książkowo) to trzeba się liczyć z tym, że znajdzie się taki złośliwy diaboł jak ja i wytknie błędy logiczne. Na blogu bez ograniczeń dostępu pisze się dla wszystkich, a nie tylko dla tych, którym się podoba… :)
            Jaka zresztą zabawa w przytakiwaniu i słuchaniu przytakiwań?

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Albo będzie próbował wytykać coś, co uważa za błędy logiczne.

          • http://winduru.blogspot.com/ Winduru

            Błędy logiczne nie są kwestią uważania. Istnieją, albo nie.

  • http://chicamala.pl/ Chica Mala

    Zdaje mi się, że ja wychowam dobrze dzieci. Co prawda z bałaganem bywa różnie i teraz dążę do minimalizmu, żeby bałaganu nie było, ale ja mam buntowniczą naturę i lubię wszystkich zawsze pytać “aleeee dlaczego?!?”. Pewnie więc z moich przyszłych dzieci będą takie same cholery jak ich matka :-D

  • http://artystkaklawiatury.wordpress.com/ Kasia Świrydowicz

    Porządek, pilność i zorganizowanie są często niedoceniane. Bunt jest fajny, własna opinia jest fajna, ale nie jak trzeba zrozumieć jak działa równanie kwadratowe. Do tego trzeba skupienie i pilność. Ja też nienawidziłam szkoły, bo szkoła wymagała ode mnie szablonowego myślenia i rozwiązywania zadań standardowymi metodami, ale dzisiaj wiem – skończyłam najlepsze liceum w moim mieście, i świadectwo miałam z paskiem – że w szkole nauczyłam się tej własnie pilności, systematyczności, zwykłej solidnej terminowej pracy. Pracodawca często woli pracownika systematycznego niż kreatywnego. A na brak kreatywności jakoś nigdy nie narzekałam. Moim zdaniem kreatywność albo się ma albo się jej nie ma i szkoła nie wyczaruje czegoś z niczego. Natomiast systematyczność i obowiązkowość można wypracować u większości uczniów. Ja zaczynałam jako najbardziej roztrzepane dziecko w klasie.

    • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

      Myślę, że przeceniasz ten cały porządek. A co gorsza, tworzysz tezę na podstawie swojej osoby.
      Jasne, że systematyczność można wypracować. Można też zabić kreatywność, potrzebę samodzielnego myślenia. To się teraz robi w szkołach.
      Pilny, terminowy pracownik szeregowy jest w cenie. Ale elit się z tego nie zrobi.

      • http://artystkaklawiatury.wordpress.com/ Kasia Świrydowicz

        Wiesz w komunistycznej szkole to dopiero musieli zabijać kreatywność, a zobacz ilu aktorów, ilu artystów, ilu malarzy stamtąd wyszło. Trzeba dodać, że szkoła wtedy opierała się głównie na PAMIĘCI. A w pokoleniu przedwojennym? Szkoła była czystą pamięciówką. I co? I tak wyszli stamtąd wynalazcy, wybitni artyści, wielcy ludzie… Myślę, że teza o szkole zabijącej kreatyeność jest przesadzona.

        • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

          Wtedy mieli inne bodźce pobudzające kreatywność.
          Rozejrzyj się wśród dzisiejszej polskiej młodzieży szkolnej i porównaj z tą sprzed dwóch dekad…

          • http://artystkaklawiatury.wordpress.com/ Kasia Świrydowicz

            Czy do tych innych bodźców zaliczasz: szare książki na szarym papierze, zamknięte granice i brak możliwości zobaczenia innych stron świata, nudne gazety z partyjną nowomową i cenzurowanymi informacjami, szare bloki i zaniedbane podwórka?
            Tak się składa, że chodziłam do szkoły dwie dekady temu i nie mam pojęcia co miałoby tam rozbudzać moją kreatywność. Pamiętam za to polonistkę załamaną, że w dyskusjach nigdy nie dochodzimy do wniosków przedstawionych w “poradniku nauczyciela” :D Już wtedy uczono pod testy, metodą zakuj-zdaj-zapomnij…. Już wtedy wtłaczano nas w jedną ramkę określoną przez kuratorium.

          • http://www.haque.pl/ Xezbeth Haque.pl

            Cóż, trudno mi dyskutować z Twoimi osobistymi doświadczeniami i odczuciami.
            Ja mam inne.

  • http://Oleandrra.pl/ Oleandrra

    Prawda to. Ale z drugiej strony, czym byłaby różnorodność, bunt i bałagan bez porządku, konformizmu i jednolitości? Fajnie jest móc się szczycić swoją niezależną postawą na tle tych wszystkich przeciętnych ludzi ]:->